środa, 9 maja 2018

O pochodzeniu Bibliotekarzy...

Genesis. Bajeczka


Dawno temu, w wielkim borze,
Baba Jaga w ciepłej porze
umyśliła dać zwierzakom,
i pierzastym, i futrzakom,
coś mądrego przeciw nudzie.
Bo raz śniła sen o cudzie:
świat zaklęty w karty cały.
Cud-marzenie! Niebywały.
Przećwiczyła wszystkie czary,
wyciągnęła kocioł stary
i się wzięła do roboty,
aż wylała siódme poty.
Czary-mary, już ksiąg góra.
Hokus-pokus, znów ksiąg fura.
Ogłoszenie dała w lesie,
że lektura wiedzę niesie.
Więc kto zechce, niech przybywa,
nowe światy niech odkrywa.
Pierwsza frunie do niej sowa,
której pasją ptasia mowa.
Doskonalić chce hukanie,
to życiowe jej zadanie.
Bo hukania sztuka wielka,
przecież nocny ptak nie ćwierka.
„Ars zahukani”! Który regał?
Szuka Baba, lata, biega,
Ale wszędzie taki zamęt.
No i dała Baba plamę.
Już w kolejce misio stoi,
który bada pszczeli roik.
O pszczelarstwie chciałby księgi,
bo jest głodny do potęgi,
ale nie wie biedaczyna,
kiedy miodu zbiór zaczynać.
Myśli Baba, co polecić,
co jest wiedza, a co śmieci.
Wpadła Baba w głośny lament,
Przecież znowu dała plamę.
Zawiedziony leśny ludek
znów popada w starą nudę.
Ale Babę wnet olśniło,
podskoczyła, że aż miło,
i zaczęła coś mamrotać
(to zaklęcia€“ magii wrota)
nad kociołkiem tajemniczym,
by znikł smutek czytelniczy.
A jej zamysł to istota,
która księgom życia doda,
która wiedzy da porządek,
której oręż to rozsądek.
W kotle zatem Baba miesza
z żaby proszek, rdzę z lemiesza.
Już dodała wąsy kocie,
mysi ząbek cały w złocie,
kruczych piórek dziesięć deka
i tak powstał Bibliotekarz.


Na pamiątkę tego czaru
ósmy dzień świętujem w maju.


Zbigniew Jan Meller



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz